Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jeden dzień jej posiadania! — szeptał pan Graba blademi usty.
— Gwałtu dopuścić się przecie nie mogę, popsułoby to mi wszystkie moje interesa tutaj! A więc cóż zrobię? jeśli swego nie dopnę, oni wyśmieją mnie, stracę nad nimi wpływ, który mi jest tak potrzebny, zobaczą, że jestem zwyciężony!
Zbliżył się do biurka, zapalił świecę i począł pisać.
Pisał i darł papier, a kawałki podartego papieru, ściśnięte dłonią w kłębki, ze złością rzucał za siebie. W końcu przestał rozdzierać arkusze i tylko pisał, pisał długo, zastanawiając się, medytując, i zapisał drobnem pismem trzy arkusiki papieru o złoconych brzegach, włożył je w kopertę i zaadresował.
Późno już było, gdy w pokoju Graby ozwał się dzwonek wzywający Michałka.
Lokaj wszedł nieśmiało, ostrożnie.
— Weź to, — rzekł doń pan Graba, podając mu list napisany przed chwilą, — i jutro oddaj pannie Kamili G.
Michałek nie brał listu i miał minę człowieka, który chce coś powiedzieć, a nie śmie.
— Cóż stoisz przedemną jak gap! — krzyknął Graba, którego oczy iskrzyły się wewnętrzną złością, — czy nie słyszysz co mówię?
— Słyszę, jaśnie panie, — rzekł Michałek, — ale kiedy bo tej panienki już nie ma...
— Jakto nie ma? gdzie nie ma? — zawołał Graba odskakując parę kroków.
— Dziś po południu pojechała od matki...
— Dokąd wyjechała? kto ci to powiedział?
— Mówiła mi służąca ich, że jej panienka wyjechała widać na długo, bo wzięła z sobą wszystkie suknie — ale