Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 153.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

których mieszkały znajome jej panie. Ale za każdym razem, gdy napowrót wsiadała do karety, twarz jej zamiast nabywać ożywienia i wesołości, co raz bardziej wydawała się znudzoną i zmęczoną. Po piątej czy szóstej wizycie, młoda kobieta była prawie spiącą i omdlałą ze znużenia. Powoli zeszła ze wschodów i z ruchem zniecierpliwienia zasunęła się milcząc w głąb powozu.
— Gdzie jaśnie pani teraz jechać? — zapytał lokaj przybrany w szafirową liberję z srebrnemi guzami i w wysoki kapelusz z galonem.
Po tem zapytaniu dobrą minutę stał z ręką na klamce portjery; pani jego nie odpowiedziała.
— Gdzie pani rozkaże jechać? — ośmielił się powtórzyć zapytanie.
Celina jakby budząc się z zamyślenia, spojrzała przez szyby karety. Długi dzień lipcowy miał się ku końcowi, słońce zachodziło.
— Do panien Jedlińskich, — rzekła pani Klońska i głośno ziewnęła.
Lokaj wskoczył na kozioł, powóz głucho zaturkotał na bruku, przebiegł parę głównych ulic, skręcił na jedną z najbardziej oddalonych od środka miasta i wjechał w bramę obszernego dziedzińca. Zasunięty w głąb dziedzińca tego, stał niewielki, drewniany, biało potynkowany dom o sześciu czystych i wesołych oknach, z gankiem wspartym na drewnianych i obielonych słupach. W środku podwórza było wielkie koło gładkiej i niskiej murawy zdobne w kilka klombów, na których kwitły lewkonie, astry i rezeda.
Dziedziniec ten otoczony wysokim z desek parkanem, z poza którego wyglądała zieleń drzew owocowych i domek pokryty gontami, miał pozór cichej ustroni, jakąś wiejską cechę, którą tak często spotykać można w mieszkaniach,