Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 190.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie jedziesz ze mną Stasiu? — zapytała widząc, że mąż pomógłszy jej wsiąść do karety, sam od niej odstąpił.
— Nie, — odpowiedział po krótkiem wahaniu.
Kareta się potoczyła, a Kloński uczuł, że go ktoś bierze pod rękę.
— Pójdźmy do Graby, — rzekł doń Tozio.
— Pójdźmy, — odparł i poszli.
Poszli, ale nie sami; między wszystkimi przyjaciołmi i znajomymi pana Graby panował wielki ruch, a że powszechnie wiadomem było, iż niedziele i święta przepędzał on zwykle w mieszkaniu swem na Złotej ulicy, z piętnastu zatem mężczyzn pojedyńczo i gromadnie dzwoniło do drzwi mieszkania tego. Wszakże srogo miała być wypróbowana w dniu tym ciekawość młodzieży miasta M. Kamerdyner w czarnym fraku otwierał drzwi i z ukłonem oznajmiał przybywającym, że jaśnie pan Graba nie jest w domu, ale wychodząc, rozkazał prosić wszystkich panów, którzy go w ciągu dnia odwiedzą, do siebie na wieczór. Młodzi ludzie musieli wiec chcąc nie chcąc i krztusząc się ciekawością czekać do wieczora.
Dla zabicia więc czasu udali się do Borela, oprócz Jodka, który poszedł na owoce, na które był zaproszony i Ordynata, który dnia tego doświadczał napadu splenu i wrócił do swego mieszkania, gdzie go czekał „Times“ ze sprawozdaniem o ostatnich wyścigach konnych w Londynie.
Zaledwie zmierzchło, zaproszeni goście pana Graby prawie jednocześnie zeszli się w mieszkaniu jego. Salony były oświetlone, ale gospodarz domu znać nie rachując na tak wczesne rozpoczęcie się wieczoru, nie przybył jeszcze. Goście ani myśleli urażać się o to, i z kawalerskiem sans-façon rozgospodarowali się w pięknem mieszkaniu. Kamerdyner rozstawiał po stołach wyborne i różno-gatunkowe cygara i roz-