Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pitan chciał coś junacko odpowiedzieć, ale zadrżały mu usta, głos i ręce, a tymczasem między nim a Stanisławem stanął Tozio, niemy dotąd i nie wiele rozumiejący świadek całej sceny.
— Stanisławie, — rzekł biorąc go za rękę, — nie unoś się zbytecznie... wszak między przyjaciołmi...
Kloński wysunął dłoń z ujęcia Tozia, zkrzyżował ręce na piersi i rzekł drżącym jeszcze, ale już spokojnym głosem, w którym była ironja i duma zarazem:
— W istocie... jesteśmy w przyjacielskiem kółku... to też skończymy tę rzecz po przyjacielsku... Na ten raz nie wymagam od kapitana złotych huzarów żadnej innej satysfakcji za jego nierozważne słowa, jak tej, aby w domu moim więcej nie bywał, ale zapowiadam wam panowie wszystkim razem i każdemu z osobna, że na drugi raz w podobnym wypadku, nie będę tak pojednawczego usposobienia. Znacie mnie, że jestem dobrym kolegą do wypitki, ale może nie wiecie jeszcze, jakim jestem do wybitki. Kto nie życze sobie przekonać się o tem, niech z należytem uszanowaniem wspomina imię mojej żony. Nie uczyłem się wiele w szkołach, to prawda... ale strzelać umiem tak, że jaskółki i niedoperze w locie ubijam, a mam tyle honoru i odwagi, że nie zawaham się wpakować kulę w łeb temu, kto się odważy najmniejszem słowem ubliżyć kobiecie, którą kocham i która nosi moje nazwisko.
Powiedziawszy to, wziął kapelusz i chciał wyjść, ale u drzwi otoczyli go mężczyźni.
— Brawo! brawo! — wołali jedni, — szlachetny i dzielny jesteś człowiek!
— Głupi kapitan! — mówili inni.
— Któż nie zna twojej żony! — powtarzali wszyscy, to anioł dobroci i cnoty.