Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 104.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

droższego jedynaka, a za promocję karmił ich indykami. Oto widzisz co jest wola, nie pytaj o nią tego, kto źle czyni, bo skoro on jej nie ma, to już i stworzyć w sobie nie może, a żałuj tylko, że jej stopniową i wielką nie zdobył pracą.
Ryta milczała długo, na twarzy jej walczyły różne uczucia żalu, trwogi i grozy. Ostatnie przemogło i ozwała się z rodzajem przerażenia, patrząc na brata:
— I cóż to wy za ludzie jesteście? i jakiż to wasz świat?
— O tak, — odparł Tozio, — wy młode dziewice ani pojęcia o nas nie macie, wy w braciach waszych, w przyszłych mężach roicie bohaterów, a co najmniej ludzi hartownych, niepokalanych. Tymczasem, zawodzicie się często i strach, przerażenie, boleść was przejmuje, nieprawdaż? Ale to dobrze, bo przynajmniej jak będziecie miały synów, potraficie postąpić tak, aby oni do waszych braci i mężów podobni nie byli.
Ryta oparła obie ręce na stole i głowę na rękach, i siedziała nieruchoma jak posąg, z ukrytą twarzą.
Tozio strasznie blady, z chorobliwym tylko blaskiem w oczach chodził wzburzonym krokiem po pokoju, pokaszliwał i pocierał skroń wodą kolońską. Nagle stanął przed siostrą, patrzył na nią długo i dotykając jej ramienia, rzekł:
— Ryto, ty mną pogardzasz?
Ryta podniosła twarz, na której malowała się boleść więcej męska niż niewieścia, bo łez nie było w jej oczach, a tylko usta otoczył taki głęboki wyraz smutku, że ktoby patrzył na nią, smutnym stać by się musiał koniecznie. Energicznym, męskim prawie ruchem wyciągnęła rękę do brata, a drugą kładąc na sercu, rzekła pewnym głosem:
— Na to serce rachuj zawsze. W szczęściu czy nie-