Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 109.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

goryczą, — sądzę więc, że mam prawo wszystko co straciłem, wynagrodzić sobie śmiechem i t. d., przyznaj sama, że ukrytym. Bo, że przed tobą śmieję się, to nic nie znaczy, przecież ty i ja, to jedno, nieprawdaż Ryto?
Ryta podała mu rękę i promień radości rozświecił jej surowym smutkiem twarz posępną.
Przyniesiono śniadanie, wraz z niem weszła do pokoju Adzia z twarzą nieco zarumienioną od ognia, bo znając wybredny gastronomiczny gust cioci szambelanowej, a z natury gościnna, jak wszystkie wiejskie i prostoduszne dziewczęta, sama przez cały ranek uwijała się w kuchni z książką kucharską, naglądając nie zbyt doskonałą, bo tanią kucharkę. Za to sporządzone pod nadzorem gościnnej gosposi potrawy były doskonałe, choć nie wykwintne, i pani szambelanowa rzuciła się na nie z apetytem wcale nie idealnym, a wtórował jej w tem z zapałem pan Jodek. Ryta jadła bardzo nie wiele z umiarkownniem i spokojem, cechującym ją w każdym ruchu; Laura siedząc przy Toziu, kładła na talerz najsmaczniejsze kąski ulubionemu kuzynkowi, ale on dziękował jej serdecznie, a jadł mało.
— Toziu, — ozwała się pani szambelanowa, biorąc z półmiska skrzydełko kapłona i suto oblewając je białym sosem, — trzeba, abyś mi wyszukał mieszkanie. Quelque chose de convenable, naturalnie.
— Mieszkanie! — zawołał pan Jodek nie zważając na to, że miał usta zapchane kapłonem, — ja mogę pani szambelanowej załatwić ten komis.
— O, niech mama z pełną ufnością zwróci się w tej sprawie do pana Jodka, — rzekł Tozio, i we wszystkich tym podobnych sprawach. Jest to kantor stręczeń, biuro adresów i kurjer codzienny miasta M.
— Wiem, wiem już o jednem! — wołał Jodek, nie