Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

marnotrawna, — zdecydowały słuchaczki damy o strusich piórach.
— Bez serca, kapryśna i marnotrawna! miła mi żoneczka! szkoda go! — powtórzyły wszystkie słowami lub w duchu.
Kiedy piękna, to jest niewieścia połowa towarzystwa wydawała tak pełne sympatji i współczucia sądy o panu Grabie, inaczej trochę było z brzydką czyli męską.
Młodzież trzymała go się jeszcze silnie, wysławiała jego wesołość, uprzejmość, ochoczość do wszystkiego i nazywała go duszą zabaw. Niektórzy z młodych ludzi, do których należeli Kloński i Tozio, nie wysławiali go wprawdzie, nie mówili o nim ani źle ani dobrze, ale nie odstępowali go jednak, pociągani znać doń magnetyczną siłą, jaką wywierać umiał, jaką posiadają pewne płazy potężnej organizacji nad ptakami, na których czyhają. Między młodzieżą więc ciągle jeszcze rej wodził, z butelek szampana strzelając im na wiwat ich przegranych pieniędzy. Ale między poważniejszymi mężczyznami, między dojrzałymi ojcami rodzin i doświadczonymi ludźmi przybywającymi ze wsi do miasta za interesami, lub dla poczciwej rozrywki, papiery jego poczęły spadać ogromnie. Znajdowały się głowy surowo naganiające jego sposób życia i byli nawet tacy, którzy wręcz odmawiali mu swoich wizyt i wywozili na wieś synów, postrzegłszy, że się z nim zaprzyjaźniają. Kilka zresztą dwuznacznych, wypadkowych słówek wpadło niespodzianie między towarzystwo bawiące w M. i przyczyniło się do poddania jego opinji w pewną wątpliwość.
Tak naprzykład jakiś podżyły obywatel z gubernji W, rodzinnego miejsca pana Graby, przejeżdżał M, udając się za interesami w dalsze strony i zatrzymał się w tem mieście dla odwiedzenia pewnego zdawna sobie znanego domu.