Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 162.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a dzieci gałganiarzy będą panami, a synowie panów gałganiarzami zostaną! ha, ha, ha!
Jakby w odpowiedź na zjadliwy uśmiech żyda, wiatr świsnął przeraźliwie w koło domu i załomotał okienicami, w izbie łojówka zagasła całkiem i kot z łoskotem pogonił szczury pod stołem.


∗             ∗

Kloński i Tozio wracając od Wigdera, szli ciemnemi ulicami w milczeniu, głowy ich musiały być tak pełne myśli, a piersi może wzburzonych uczuć, że słowa nie przychodziły im nawet na usta. Dopiero gdy weszli na Złotą ulicę, Tozio ozwał się pierwszy:
— Dokąd pójdziemy?
— Idę do domu, — odpowiedział Kloński.
— Pójdź lepiej do Borela, rozerwiesz się.
— Nie mogę, głowa mnie strasznie boli, — porywczo odrzekł Stanisław.
W tej chwili znajdowali się pod światłem zapalonej latarni, stanęli i spojrzeli na siebie po raz pierwszy od wyjścia z mieszkania żyda.
— Strasznieś blady Tozio, — rzekł zwolna Kloński.
— A ty masz usta spalone i twarz taką, jakbyś był w gorączce.
— Czy twoje interesa źle idą?
— Bardzo nie dobrze, a twoje?
— Najgorzej.
— Powiedz mi Stachu, gdzie oba zajdziemy?
— Jam już u kresu zupełnej ruiny majątku.
— A jam bliski łona Abrahamowego.