Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Graba siedział naprzeciw żony w fotelu, palił cygaro i trzymał wzrok swój przywiązany do jej twarzy. Kamila miała oczy spuszczone ale przykro znać odczuwała uporne i przenikająco utkwione w nią spojrzenie męża, bo mieniła się chwilami i ręce jej złożone na sukni drgały niekiedy. Nagle, jakby nie mogąc dłużej znieść tego położenia w jakiem zostawała, podniosła głowę i rzekła:
— Czego chcesz odemnie, Kalikście?
— Miłości twojej, najdroższa żono! — patetycznie zawołał Graba, wyciągając ku niej ręce.
Kamila zadrżała.
— Kalikście, — ozwała się cicho, — dla czego profanujesz ten święty wyraz?
Graba rozśmiał się przeciągle, ale przy tym śmiechu twarz jego drgała nerwowo.
— Dla czego ty sama nie znasz go, — zawołał. — Kobieto z kamienia czy z marmuru, piękna jak posąg i zimna jak posąg, nie ożyjąż w tobie te uczucia, których pełne są twoje czarne oczy, a których pierś twoja nigdy nie doświadcza?
— Dzięki tobie, nie ożyją nigdy, — odrzekła zwolna Kamila.
Kalikst zerwał się z fotelu i stanął przed żoną.
— Kamilo! — rzekł porywczo stłumionym głosem; — ja chcę, aby uczucia twoje ożyły dla mnie, dla mnie jednego, rozumiesz?... Nigdy żadna kobieta takiego jak ty wpływu nie wywierała na mnie... Oczy twoje mnie palą... ta kibić twoja, w którą wkładasz nie wiem już jakie uroki dumnej wyniosłości, pociąga mnie ku tobie rozpaloną nicią magnesu... Kiedy posągowo martwa i blada tą swoją gorącą bladością, przez którą ognie zdają się tryskać, przechodzisz zwolna obok mnie śród ludzi zebranych... czuję na twarzy mojej powiew