Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

twej sukni jak Włoch tchnienie lecącego od zwrotnika scirocco... ręce mi drżą... karty wypadają z palców i pragnę porwać cię w objęcia i pocałunkiem okryć... A ty, co mi dajesz za tę namiętność, którą ciebie otaczam? Czy kiedykolwiek oddałaś mi uścisk za uścisk? czy z marmuru utoczone czoło twoje zarumieniło się kiedy pod memi ustami? Nie, nie! Ty jak lód bywasz w ramionach moich rzeczą, nie istotą czującą... bledniejesz ze wstrętu, zamiast rumienić się miłością... usuwasz się odemnie ilekroć możesz, aby nawet suknia twoja mnie nie dotknęła... Cha, cha, cha! pomyśl, wszak zaprzysięgłaś mi miłość... toż jesteś pobożna a łamiesz przysięgę... ale ja chcę, abyś mi jej dotrzymała, czy słyszysz?
Przestał mówić i stał przed nią a twarz jego drgała szyderstwem i namiętnością na przemian. Z początku mowy jego Kamila bardzo zbladła, ale prędko wróciła do swego zwyczajnego martwego spokoju. Gdy umilkł ozwała się powoli podnosząc na niego chłodny przeszywający wzrok.
— Patos miłem i zajmującem bywa w teatrze, ale w pogadance małżeńskiej jest śmiesznem i przeszkadza dokładnemu porozumieniu się.
— Kamilo! — krzyknął Graba i bliżej jeszcze przystąpił; — ty naigrawasz się ze mnie!...
— Powtarzam tylko własne twoje słowa, które powiedziałeś do mnie w owej tak pełnej miłości twej dla mnie, naszej rozmowie poślubnej, — spokojnie powiedziała kobieta.
— Tak, do obojętności przybywa ci od pewnego czasu szyderstwo; zkąd ty go nabrałaś — ty, coś była niedawno naiwną dziewicą?
— Tobie je zawdzięczam, — odparła Kamila.
— Ha! ponętna jesteś bardzo! Ale szydź, szydź sobie co najwięcej, to cię jeszcze piękniejszą czyni, lecz kochaj