Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 240.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jej brzmiał już hałas nieopisany, dźwięk szkła i ochrypłe wołanie graczy. A tam... tam za ścianą leżała jej matka, która ją spyta zapewne, co znaczy to hulaszcze towarzystwo zebrane w domu, w którym są kobiety, i jedna z nich, stara matka, chora.
Kamila podniosła obie ręce do czoła, chwila straszna, chwila odkrycia, w której miała się rozstrzygnąć sprawa życia lub śmierci jej matki, stawała przed nią nagle, niespodziewanie, tuż, tuż, tak blisko.
— Bądź zdrowa, — powtórzyła Ryta odciągając jej ręce od twarzy i ściskając je w swoich, — żałuję cię i kocham. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała jakiej pomocy, rady lub choćby słowa pociechy, pomyśl o mnie i rachuj na mnie.
To rzekłszy, odeszła powoli, Kamila została na miejscu jak przykuta.
Ryta zwróciła się raz jeszcze do niej od progu i wyrzekła:
— Kamilo, jeśli będziesz kiedy potrzebowała jakiej pomocy, pamiętaj o mnie.
W godzinę po tej rozmowie zmierzchało. Lokaje poczęli krzątać się po salonach wnosząc światła, zapalając kinkiety, brzęk srebra i przygotowywanych naczyń dolatywał z przedpokoju do ucha Kamili, siedzącej nieruchomie u okna, na tem samem miejscu, na którem zostawiła ją Ryta. Podniosła głowę i blask zapalonych w koło świateł przykro jej wzrok uderzył.
— Józefie, — ozwała się do lokaja najbliżej stojącego i zajętego porządkowaniem wazonów stojących na etażerce, — czy mąż mój dał ci dziś jak zwykle listę zaproszonych gości?
— Tak, jaśnie pani, — odrzekł kamerdyner prostując się z uszanowaniem.