Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 038.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwie to wymówiła, usłyszała szelest we drzwiach przeciwległych tym, któremi wyszedł Ordynat. Obejrzała się i zobaczyła Stanisława stojącego na progu. Twarz jego promieniała radością, ale w oczach znać było głębokie zawstydzenie.
— Cesiu, — wyrzekł bardzo wzruszonym głosem, — przebacz, że słuchałem, ale chciałem przekonać się... Wszystko słyszałem! — dokończył i wyciągnął do niej ramiona.
Młoda kobieta z okrzykiem radości rzuciła się w jego objęcia.
W dwie godziny potem, o pięknym pogodnym zachodzie słońca, po ulicach miasta turkotał lekki odkryty koczyk, a w nim siedzieli obok siebie państwo Klońscy.
Celina trzymała na kolanach malutką swą dziecinę. Stanisław pogodnem okiem rozglądał się w około.
Trudnoby było znaleźć w świecie piękniejszą i szczęśliwszego pozoru parę.
Od bardzo dawna państwo Klońscy po raz pierwszy ukazywali się razem publicznie. Ogólna wieść niosła, że zostają z sobą w nieporozumieniu; znakomita jejmość o czepcu ze strusiemi piórami dowodziła nawet, że rozwód między nimi został postanowionym, a Jodek upewniał „pod słowem uczciwego człowieka,“ że Ordynat czeka z niecierpliwością chwili, w której Celina będzie wolną. Ukazanie się więc ich publiczne w porze, w której całe miasto wyroiło się na ulicę używając przechadzki i przejażdżek, uczyniło nie miły efekt.
Przechodnie szeptali między sobą:
— Patrzcie! patrzcie! Klońscy jadą!
— Co to? czy pogodzili się?
— Widocznie.
— A jak szczęśliwymi wyglądają oboje!
— Śliczna ich dziecina! — zauważała jakaś pani.