Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 059.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przebaczenia, ale teraz warto, abyś odwiedził swych szczerych przyjaciół.
Celina zarumieniła się i spuściła oczy.
— Nie zupełnie jeszcze zdrów jestem, — odrzekł Stanisław z pewnem zakłopotaniem, które świadczyło, że wpływ Graby nad nim nie zupełnie ustał, i że sarkazmy „szczerego przyjaciela“ kłuły go jeszcze.
— Na honor! mon cher, — zawołał Graba, — nie ma nic zbawienniejszego dla rekonwalescentów, jak świeże powietrze i wesoła pogadanka z przyjaciółmi. Pójdź ze mną, przejdziemy się po mieście, a potem zajdziesz do mnie na herbatę. Będę dziś miał u siebie kilku znajomych a między nimi Tozia Słabeckiego.
Kloński wydawał się nieco zmięszany, rzucił przelotnie okiem na żonę i odpowiedział pytaniem:
— Czy Tozio jest w M.?
— A przyjeżdża prawie co tydzień ze wsi! nie może znać spokojnie pędzić życie między łanami pszenicy i grzędami kapusty. Umysł ma wyższy!
— Szkoda tylko, że wyższość ta pożera mu nie tylko majątek jak innym, ale i zdrowie, — rzekł Stanisław i brwi zsunęły mu się nieco.
W tej chwili Celina opuściła salon.
Mon cher, — mówił Graba, odpowiadając na uwagę Klońskiego, — cóżby to życie nasze było warte, gdybyśmy ciągle krępowali się przez wzgląd to na majątek, to na zdrowie, to może jeszcze na cnotę i na zbawienie duszy. To nasze co użyjemy póki można, o przyszłości zaś będzie czas myśleć wtedy, gdy ona przyjdzie. Lepsze jest życie krótkie a pełne uciech, niż długie ślimaczo spędzone. Nie wiem zresztą po co ci to wszystko mówię, boć wiem, że sam nie inaczej myślisz!