Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili w drzwiach salonu i naprzeciw Stanisława ukazała się Celina z dzieckiem na ręku.
— No, cóż Stachu, pójdziesz? — naglił Graba.
Kloński podniósł głowę, jakby chciał dać twierdzącą odpowiedź, ale spojrzał na żonę i odpowiedział:
— Zaczekaj chwilę, wszak dawno nie byłeś u mnie... posiedź więc trochę, a potem zobaczymy!...
Oh, rien de presse! — zawołał Graba i zaczął mówić o czem innem.
Celina tymczasem usiadła naprzeciw męża na kozetce i bawiła się ze swą dzieciną.
Bieluchne i delikatne było to kilkomiesięczne dziecię, nie mniej jednak bardzo ładne. Oczy miało ojca duże i szafirowe, a usta matki różowe i kształtne. Biała drobniuchna twarzyczka otoczona była misternie sfałdowaną wstążeczką, strojącą batystowy czepeczek.
Młoda matka uśmiechała się do dzieciny, brząkała i błyskała przed nią brelokami zegarka, wywołując tem owe śmieszki i podskoki dziecięcia, które są pierwszemi oznakami budzącego się pojęcia. Celina przybliżała i oddalała od oczu dziecka błyszczące cacka, a ono śmiejąc się i otwierając usteczka, wyciągało ku nim rączyny. Śmiech matki srebrny, przezroczysty, łączył się z tym słabiuchnym dziecęcym głosikiem, czoło promienne glorją macierzyństwa pochyliła nad drobną istotką, a z ust jej, które same były tak młode, tak wpółdziecięce jeszcze, wymykały się co chwila pieszczotliwie słodkie wyrazy.
Wdzięczny to był widok.
Stanisław przestawał powoli zwracać uwagę na dowcipną i sarkastyczną rozmowę Graby, wzrok jego przywiązał się do wdzięcznej grupy, którą miał przed sobą. Odpowiadał monosylabami i widocznem było, że myśl jego odleciała od sie-