Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pięknie grałam podobno i kochałam sztukę. Dziś nie wiem od czego pieśń jaka zaczyna się i czem się ona kończy, bo we mnie samej ustał śpiew wszelki. Sztuka to miłość i piękno — a jam piękno moje zatraciła w ciągłych walkach z tobą — miłość w nienawiści dla ciebie...
— Milcz, milcz zuchwała! — krzyknął Graba i poskoczył ku niej z twarzą wykrzywioną bezpamiętnem uniesieniem.
Kamila nie cofnęła się ani zadrżała. Ręce skrzyżowała na piersi i oczy swoje z pod brwi zsuniętych wpatrzyła w twarz męża.
Blada była strasznie, ale ani jeden nerw nie drgnął w jej twarzy.
Twarz ta pełna zimnej pogardy i spokojnej odwagi i te oczy dumne, płonące, bez drgania powieki wpatrzone w jego oczy, zapanowały nad uniesieniem Graby. Stanął przed nią jak wryty, i po kilku sekundach rozśmiał się gardłowym śmiechem.
— Trafiła kosa na kamień! — zawołał. — Ależ oczy, oczy twoje najdroższa żono! kocham cię za nie i radzę ci, abyś jeżeli się kiedy znajdziesz w niedostatku, ofiarowała się jakiemu właścicielowi menażerji ku poskramianiu siłą wzroku lwów i lampartów!
To rzekłszy, wybiegł z salonu z trzaskiem za sobą drzwi zamykając.
Przez resztę dnia cały dom wrzał niepokojem. Głos pana domu gwałtownie łający domowników, rozchodził się po całem mieszkaniu. Panny służące szlochały w garderobie, lokaje szemrali i mówili o odejściu, odźwierny klął w bramie na czem świat stoi.
Wieczorem dopiero uciszyło się wszystko.
Pan Graba zamknął się w swoim pokoju i ubrany rzucił na posłanie.