Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 089.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— mówiła Ryta.
— Wiem i wierzę ci, — odpowiedział Tozio, biorąc rękę siostry, — ale podróż ta na nic mi się nie przyda... czuję, że już jest zapóźno... zresztą, nie chcę cię daremnie ogołacać...
Przechodziły niekiedy dnie całe, w czasie których Tozio siedział nieruchomie w swoim pokoju, wpół leżąc na wygodnym fotelu, paląc cygaro mimo zakazu lekarzy. W tych długich godzinach samotności i próżnowania znać było, że myślał, a myślał boleśnie, bo oczy miał w jeden punkt utkwione, niekiedy zaszłe łzą, która wysychała prędko na policzku rozognionym gorączką.
I Bóg tylko jeden mógł odgadnąć i zliczyć gorzkie, pełne zapóźnego żalu myśli tego młodzieńca, który przez lat kilka całe życie przeżył, tego dziecka nieledwie, które stało nad mogiłą i widziało, że nad nią stoi.
Raz ocknąwszy się z takiego zamyślenia, zobaczył obok siebie Rytę, pochwycił obie jej ręce i zawołał:
— O, czemuż z doświadczeniem jakie mam dzisiaj, nie mogę wrócić do moich lat szesnastu! O, Ryto, nie umarłbym tak wcześnie!
Innym razem rzekł:
— Ryto, czemu natura nie urządziła tak, aby ludzie odradzali się po śmierci ze świadomością przeszłego istnienia? ręczę ci, że drugi raz żyjąc, mądrzejbym sobie postąpił.
Pewnego dnia zawołał ze śmiechem pełnym goryczy:
— Ot głupstwo świat i wszystko co na nim! To nasze co użyjem, a ja choć krótko żyłem, ale żyłem!
Po tym wykrzykniku ubrał się i poszedł do Borela. Tam znalazł Grabę i innych kolegów, grał w bilard póki sił starczyło, pił wiele, a więcej jeszcze mówił i śmiał się, wrócił do domu nad samym ranem, a nazajutrz nie mógł