Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 107.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wywrze na niego zbawiennego wpływu? a inni dodawali: czemu z nim żyje? czemu się z nim nie rozwiedzie, albo przynajmniej nie rozstanie, ale spokojnie i z zadowoleniem używa tak brudnych bogactw?
Bądź co bądź wieczór ten z powodu wieści o sukcesji Jodka i awantury zaszłej z Grabą, wielkiemi literami zapisał się w kronice codziennej miasta M., bo publiczność ujrzała między sobą jednego więcej człowieka ozłoconego bogactwem i dwoje ludzi poczerniałych od hańby.
W parę godzin po północy salony pani szambelanowej i pokoje Tozia puste były i ciche, Ryta siedziała sama jedna w swoim pokoju. Zdjęła z siebie klejnoty i balową suknię, a ubrana białem wieczornem ubraniem siedziała z pochyloną na ręku głową. Bolesne, ciężkie myśli musiały ją zajmować, bo blada była bardzo i dwie duże łzy płynęły zwolna po jej policzkach. Nagle zastukano do drzwi. Podniosła żywo głowę i szybko łzy otarła.
— Ryto, czy nie spisz jeszcze? — ozwał się za drzwiami głos Tozia.
Ryta poskoczyła i otworzyła drzwi, ale zaledwie spojrzała na brata, cofnęła się i krzyknęła. Tozio strasznie wyglądał, na twarzy miał rumieniec wywołany gorączką i gwałtownem wzburzeniem, w oczach ponury jakiś, rozpaczny wyraz. Wszedł do pokoju siostry chwiejnym krokiem, upadł raczej niż usiadł na najbliższej kozetce i obą rękami twarz zakrył.
Ryta patrzyła na brata przez kilka sekund, westchnienie wydarło się z jej piersi, zamknęła drzwi szczelnie i usiadła obok niego.
— Toziu, — rzekła po cichu mięko dotykając jego ramienia, — Toziu, — powtórzyła najsłodszym głosem, jaki mógł wypłynąć z kobiecej i kochającej piersi, — co ci jest?