Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 121.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dwa tygodnie, póki ich nie wezmę od marszałka B., u którego ulokowany jest mój posagowy kapitał.
Oczy Wigdera błysnęły; zysk był ogromny. Zamyślił się jednak i nie spuszczał wzroku z Ryty, która dumna, wyprostowana, bez najmniejszej oznaki wzruszenia, stała przed nim z dłonią pochyloną na stole, tak spokojnie i zimno, jakby się nic a nic nie czuła w obcej sferze.
— Dobrze, — ozwał się po chwili, — zgadzam się na to, ale z warunkiem, że pani poręczysz mi własnym funduszem zwrot gotówki należnej mi od jej brata.
— Ile? — krótko zapytała Ryta.
— Około 3.000 rubli.
— Gdy pan okażesz mi na nie dowody, pieniądze te zwrócone mu będą przezemnie.
— Z pewnością? — zapatał żyd.
— Daję panu słowo honoru, — odparła Ryta z właściwym sobie gestem męskiej energji.
— Dziękuję pani i wierzę na słowo, będę tylko wiedzieć, żeś mi pani winna około 3.800 rubli.
— Które otrzymasz pan od dziś za dwa tygodnie.
— Wierzę, — powtórzył żyd i dodał: — bo poznałem od razu z kim mam do czynienia.
Po chwili Ryta zawijała w chusteczkę klejnoty kuzynek i odbierała od żyda futra owinięte płótnem.
— Przepraszam panią, że powiem co myślę, — rzekł Wigder otwierając przed nią drzwi z uszanowaniem, — myślę, że pani powinnaś się była urodzić panem Słabeckim, a pan Teodor panną Słabecką. Pani znasz się na interesach i u pani na czole napisano: honor.
— Za dwa tygodnie przychodź pan do mnie z dokumentami mego brata po swoje pieniądze, — odpowiedziała Ryta i wyszła.