Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ojciec twój? — zapytała cicho Celina.
Stanisław pochylił głowę.
— A ojciec twój! — powtórzyła. — Czy chcesz, aby na resztę życia wygnano go z domu odziedziczonego po praojcach? Chceszże, aby ojciec twój stojący już może nad grobem, zmuszony był patrzeć na to wszystko i tułać się na starość po obcych kątach i gorzkiemi łzami płakać nad tem, że zbyt ukochał i rozpieścił swego jedynaka? O, Stasiu, bądź dobrym synem! ulituj się nad ojcem swym, i jeśli nie kochasz mnie tyle, abyś przez miłość ku mnie wyrzekł się części swej dumy, uczyń to przez miłość dla niego i przez poszanowanie dla świętej pamiątki pradziadów.
W oczach Stanisława zakręciła się łza.
— O, biedny mój ojciec! — szepnął i potarł czoło dłonią.
— A mój ojciec? — mówiła Celina silniej ogarniając go ramionami, — wszak jam jedna została mu na pociechę i rozweselenie późnych dni jego... Chceszże go i ze mną rozłączyć na długo, może na zawsze? Bo gdzie ty będziesz, i ja będę... jeśli ty nie wrócisz w rodzinne strony, i ja nie wrócę, i biedny ojciec mój dokończy tylą smutkami sterany żywot samotnie, za całą rozrywkę mając swe na wpół już dziecinne upodobanie w kalendarzach i atmosferycznych zaciekaniach się, bez młodych głosów, któreby dom jego rozweselały, bez kochających starań, któreby rzuciły jasny promień na resztę dni jego! Stasiu, ulituj się nad biednym, zbyt już i tak opuszczonym przez nas ojcem moim!
Tu głos jej zadrżał i łza popłynęła po policzku.
— Ty płaczesz? — zawołał Stanisław, — ty, mój aniele, która i tak już tyle płakałaś przezemnie!
Pochwycił ją w ramiona i namiętnemi pocałunkami okrył jej oczy i usta.