Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 141.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Była chwila głębokiego, uroczystego milczenia, wśród którego możnaby słyszeć silne uderzenie dwojga serc.
— Celino, — wyrzekł w końcu z powagą Stanisław, powstając i ściskając rękę żony, — całem życiem miłości poświęcenia nie wypłacę tobie zaciągniętego długu. Nie za pieniężną pomoc wdzięcznym ci tylko, ale najbardziej i stokrotnie za pomoc moralną, jaką podałaś mi w stanowczej chwili życia, kiedy duch mój znalazł się między zbawieniem i zgubą. Bez ciebie byłbym zapewne zgubionym; słodyczą twą i niezłomną miłością, rozumem twym i wdziękami, które dla mnie jednego mieć pragnęłaś, tyś mnie zbawiła; rozbudziłaś mój umysł, poruszyłaś we mnie dobre uspione strony mej natury, wprowadziłaś mnie na drogę myśli poważnej, z której wyradza się czyn. Dług mój względem ciebie ogromny, i ani serca, ani życia ludzkiego nie staje, aby go spłacić. Ale w części zdołam ci go spłacić...
Zbliżył się do kolebki, w której spało dziecię i wskazując je, rzekł:
— Oto syna twego uczynię człowiekiem!
To rzekłszy, spiesznie wyszedł z pokoju, jakby wstydząc się okazać zbyt silne wzruszenie, które zapierało mu głos w piersi i twarz pokrywało bladością.
Celina długo stała na środku pokoju ze założonemi rękami i niebem na twarzy. Po chwili oczy jej rozjaśniły się dawną świeżą i dziecinną wesołością, po ustach przebiegał swobodny od wszelkich trosk uśmiech.
W drzwiach pokoju stanęła Komorowska.
Celina podbiegła do niej, objęła jej szyję i całując ją, wołała:
— Komorosiu! ciesz się, ciesz się, już teraz nic do szczęścia mego nie brakuje! już prędko pojedziemy do Dobrejwoli i Wieńczyna!