Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 194.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie śmiał się i na nikogo nie patrzył, ale wziął gazetę i niby ją czytał. Nie czytał jednak, bo oczy trzymał utkwione w jedną szpaltę, a usta do krwi sobie przygryzał. Gdy wychodził z cukierni miał tak dziwną minę, że starszy garson rzekł do Borela:
— Nie poszedłbym o zakład, że pan Graba nie zastrzeli się, albo nie powiesi, za jaki dobry tydzień!
— Niechby tylko wprzódy oddał mi pieniądze, które mi winien, — odpowiedział Borel.
W istocie pan Graba był mu wiele winien i nie tylko jemu, ale i innym kupcom, u których zrazu miał kredyt nieograniczony. Te to długi były jedną z przyczyn zmiany, jaka zaszła w jego mieszkaniu. W przeciągu niespełna roku kilka razy miał on meble i nie miał ich, miał powozy i konie i nie miał ich. Raz kupiec win zabrał mu za dług karetę i zwierciadła z salonu, inny zagrabił obrazy i konie. Po miesiącu pan Graba miał znowu karetę i konie, które kupił za pieniądze wygrane od jednego z owych grubo mówiących i niby z pod ziemi pojawiajacych się przyjaciół kapitana, ale po miesiącu konie były przegrane, a kareta zabrana przez jednego z kredytorów. Powtarzało się to nie raz i tak powszechnie było wiadomem, że kiedy pan Graba jechał powozem, przechodnie stawali na ulicy i mówili:
— Graba kogoś ograł, bo jedzie powozem.
A jeśli szedł pieszo ulicą, ludzie oglądali się za nim i mówili:
— Graba zgrał się, bo chodzi piechotą.
Pewnego razu wygrawszy znaczne pieniądze, pan Graba kazał do nowego kocza założyć cztery konie w lice, na koźle posadził lokaja i stangreta w uderzającej oczy liberji, a sprowadziwszy ze wschodów żonę automatycznie za nim postępującą, wsiadł z nią do kocza i kazał się obwozić po wszy-