Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 207.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zdobyć za pomocą pistoletu, jeszcze bliższą...
Graba zerwał się ze stołka i zawołał:
— Człowieku! jakim ty sposobem tak w serca ludzkie zaglądasz? zkąd ty wiesz, że w mojem biurku leży w istocie broń nabita, i że za nic w świecie rozstać się z nią nie mogę?...
— Od roku broń ta jak magnes pociąga pana ku sobie, — mówił dalej żyd z zupełnym spokojem, — od kilku miesięcy co rana, co wieczór, gdy jesteś sam, wydobywasz ją pan z szuflady i patrzysz na nią i pieścisz się z nią jak z kochanką, której jednak pocałować dotąd nie mogłeś... ale nie daleka już chwila, w której usta jej do swoich ust przyłożysz...
Graba zadrżał cały. Osłabiony i rozdrażniony system jego nerwowy do reszty rozprzągł się pod wpływem przeszywającego spojrzenia i dziwnych słów żyda.
— Tyś chyba czarownik, żydzie! — krzyknął, zaciśnięte pięści niosąc do skroni.
Wigder zwolna podniósł się na siedzeniu.
— Czarownik? — wyrzekł, — nie, nie jestem czarownikiem. Jestem tylko człowiekiem, który przeżył prawie całe stulecie i patrzył na wiele rzeczy, a patrzeć chciał i umiał, bo mu to do jego celów potrzebnem było. Widziałem ludzi panu podobnych i wiem, jak oni kończą. Badałem i pana od samego początku przybycia jego tutaj, widziałem wszystkie szczegóły życia pańskiego i przed rokiem powiedziałem sobie: — Ten człowiek jeżeli nie zwarjuje, to się zastrzeli, a zastrzeli się wtedy, gdy będzie miał twarz tak bladą jak papier, oczy tak płonące ciągle jak żużle, ręce tak drżące jak listki osiny... — Otóż dziś gdy spojrzałem na pana, pomyślałem sobie: — Jutro się zastrzeli!...
Graba oparł się plecami o ścianę. Osłupiały z prze-