Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

owe, zgromadzone razem na podobieństwo ludzi, którzy często sami nie wiedzą, jakim sposobem znajdują się obok siebie. Odwracałeś się i wzrok twój spotykał niby obraz, nowy kwadrat, a na nim wśród miękiego tła z pąsowej materji pouczepiane złote koła, obręcze błyszczące dyamentami, wiążące się z sobą w ogniwa, niby łańcuchy. Były to bransolety pozdejmowane z białych, cudownie pewno utoczonych rąk kobiecych. Gdyś patrzył na nie, słyszałeś szelest sukien jedwabnych, migotały ci przed oczami koronki przeróżne i wysuwające się z pośród nich śnieżne nagie ramiona kobiece przyozdobione w te klejnoty, które dziś martwe i zimne a zmięszane z sobą, jaśniały w szafie lichwiarza. Na jednej z bransolet tych, wyraźnie zdjętej z delikatnego o wytwornych kształtach ramienia, był w perły oprawny portret młodego pięknego mężczyzny. Był-że to mąż, brat czy kochanek tej, która klejnot swój rzuciła tu między inne? i jakaż rozpacz, aka nędza zmusiła tę kobietę do zaprzedania twarzy ukochanej?...
Tam w wysuniętej szufladzie jaskrawo błyszczały złote monety, których było tak wiele, że możnaby je jako piasek przesypywać garściami; tam w innej srebro urobione w różne kształty bladawe obok złota rzucało połyski, a nad niem mięko zwieszały się naszyjniki z mlecznych pereł i spinki kosztowne tkwiły mocno przytwierdzone do tła z białego atłasu, niby gwiazdy o różnych barwach.
Migocący odblask kryształów łączył się w powietrzu z żółtemi blaskami złota, szmaragdy splatały zieloną swą barwę z purpurą rubinów, liljowe topazy różowiły bladość pereł, które obok tęczowych brylantów wyglądały jak urocze dziewice w obec bogiń olśniewających pięknością.
A nad tem wszystkiem unosił się sufit szary, brudny, pyłem i pajęczyną okryty, a u spodu była podłoga z nie-