Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych. Widocznie wkładała ona w pończochę wszystko, co zarobiła. Za dzień pielenia czterdzieści groszy, za dwa dni żniwa cały rubel; za przyniesienie wody gospodyni — sześć groszy, za grabienie siana — dwa złote; za całe dwa tygodnie żniwa — dwie trzyrublówki, trzecia za trzy miesiące dojenia krów u pachciarza, czwarta i piąta zaoszczędzona z parobczej pensji Antka i t. d. Ile razy na jutro i pojutrze były dla niej i dla synów kasza jęczmienna, kartofle, chleb i sól, tyle razy grosz kadży[1] chował się w głębinach nicianej pończochy. Chowały się tam one przez lat dziewiętnaście.
Teraz Krystyna liczyła papierki. Liczyłaby długo, gdyby nie pomagał jej w tem syn. Parobczak, którego pisarz wioskowy na żądanie matki czytać, pisać i rachować uczył, czytać umiał tak mało, że prawie nic, pisać wcale nie umiał, ale rachował nieźle. Miał widać do rachunków szczególną zdolność, i matka go do nich więcej, niż do czego innego, napędzała. Wspólnemi siłami przeliczyli sto rubli. Krystyna przez chwilę trzymała je w ręku, synowi w oczy patrząc.
— To Filipka pieniądze — rzekła.
Parobezak kiwnięciem głowy odpowiedział:
— Wiem.
— Ja ciebie nie skrzywdzę... twoich nie poruszę... Antek ręką machnął, co znaczyć miało znowu:
— Co mi tam!
Błyszczącemi jednak oczyma spozierał w głąb pończochy. Pomimo obojętności, przez szacunek dla matki okazanej, widocznem było, że pieniądze na jego własność przeznaczone srodze go obchodziły. Krystyna, w jednej ręce papierki trzymając, na drugiej twarz wsparła i zamyśliła się. I ją także, jak przed godziną Jaśka, zdjął może niepokój o ten grosz, krwawo zapracowany. Ale przypomniały jej się słowa Mikołaja:

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być każdy.