Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 070.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się! Pieniędzy na interes wydali dużo i choć zapożyczą się, a na swojem postawie muszą, i ziemię od Pawła odebrać! Krystyna zapytała ją, gdzie teraz był Jasiek.
— W karczmie! Mówił, że będzie póty siedział w karczmie, aż stryja wracającego od adwokata dopilnuje...
— A jak dopilnuje, to co?
— Oj, główko moja biedna! — jęknęła kobieta — albo ja wiem co? Wiadomo pijany i strasznie nienawidzący...
Błękitne oczy szeroko otwierając, szepnęła ciszej:
— Wiecie, Krystyno? żeby on tylko jakiego, broń Boże, kryminału się nie dopuścił!
Wyznała Krystynie, że nietylko posag jej został już na proces z Pawłem wydany, ale jeszcze u ojca jej kilkanaście rubli i u arendarza drugie tyle pożyczyli. Okropny niepokój dręczył ją i o los tych wydanych pieniędzy, i o to, aby Jasiek, pijany i zły, nad stryjem swoim nie dopuścił się czego złego. Krystyna uspakajała ją:
— Adwokat dobry człowiek: Pawłowi nie da się w inną stronę przekręcić. Kiedy przyrzekł, to dotrzyma. Jej rzekł i dotrzymał. Co zaś do Jaśka, to co on złego zrobić może? Paweł z miasta na piechotę idzie, ale idzie z kumem swoim, z którym spotkał się w mieście... I biały dzień przecież jeszcze, i karczma pełna ludzi, boć to niedziela...
Helena uspokoiła się trochę.
— Pobiegnę do karczmy, zobaczę, co tam takiego się dzieje, i duchem powrócę, żeby tobie oznajmić... No, nie frasuj się tak i nie jęcz, bo jeszcze zamrzesz.
Krystyna biegła już do drzwi, gdy otworzyły się one i z worem, zawierającym ćwiartkę żyta na plecach, wszedł Antek. Krystyna pomogła mu wór zsunąć na