że ogromnie zeszczuplała, twarz ma bladą i ubiera się zawsze w szarą, beżową[1] suknię: więc przy okazałej, świeżej jak zorza, świetnie wystrojonej pani Januarowej wygląda, jak niteczka wątła i spłowiała, obok rozwiniętej w całej okazałości sztuki materyi jaskrawej, mięsistej i szeleszczącej. Stosunek pomiędzy dwiema temi paniami jest, naturalnie, taki, jakim być musi pomiędzy zwierzchniczką a podwładną, — kobietą, której los sprzyja, i taką, dla której nie okazał żadnej sympatyi. Kiedy przed ożenieniem się pan January prosił narzeczonej, aby zgodziła się na pozostawienie panny Róży w przyszłym swym domu, bo jest krewną jego i zupełnie ubogą, a w domu tym wyhodowaną, teraz zaś dzieci jego, osierocone po matce, hodującą — panna Iza chętnie na prośbę tę przystała, mojej siostrze zaś, z którą była i jest w wielkiej przyjaźni, zwierzyła się potem:
— A cóż mi to szkodzi, że ta stara panna będzie w domu? Owszem, zajmie się gospodarstwem i mnie przynajmniej nudne kłopoty z głowy zdejmie. Przytem te dwie dziewczyny... chłopak nietyle, bo większy, ale te dwie dziewczyny... jeszcze małe, mogłyby mi nieraz kością w gardle stanąć. Niech tam ona dogląda ich i różnych tam potrzeb ich pilnuje. Owszem, niech zostanie w domu; jeszcze jej pensyę jaką wyznaczę.
Ale panna Róża chciała z początku inaczej trochę stosunek swój do pani domu zrozumieć. Gospodarstwem i młodszemi dziećmi zajmować
- ↑ Materyał wełniany.