Ani wątpiła, że, gdyby nie była mężatką, onby ją pokochał i wziął za żonę. Pod względem podobania się mężczyznom była bardzo pewna siebie i w znacznej mierze miała słuszność, bo takie jak ona niewiasty największy urok na płeć męską wywierają. Odalisy!
— On taki srogi — powiada dalej — nigdy nie zechce okazać, że zakochał się w mężatce! — Mniemała, że pan Seweryn przez surowość zasad tai się z miłością dla niej, i ta właśnie, jak mówiła, srogość była dla jej śniegów słońcem roztapiającem.
— Bo co mi z tych ślamazarników, którzy przede mną skaczą, jak wróble na sznurkach! Mam i bez nich jednego już takiego! Ten — to mężczyzna!
Niekażdy wie, ile różnostronnej, szczerej prawdy, naturalnej, wyższej, mieści się w takim wykrzykniku kobiety: »Ten — to mężczyzna«.
Nakoniec, ni stąd, ni zowąd, przyczepiła się do panny Róży.
— Wiesz, Idalko — zwierzała się przed moją siostrą — to ta flondra[1] ogaduje mię przed nim, jestem pewna, że ogaduje i zraża go do mnie!
Wyrażenie było niezbyt wykwintne, ale w rozmowach poufnych pani Iza dość często podobnych używała. Idalka we flondrze domyśliła się panny Róży.
— Kiedyżby miała czas na ogadywanie? — zaprzeczyć spróbowała — zawsze tak krótko z sobą rozmawiają.
- ↑ Wyraz, oznaczający istotę nieporządną.