Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pieśń przerwana.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

tak pięknie czytał! Jaki on miły! Dziwna ta jego zmarszczka na czole, taka głęboka, a pod nią oczy takie szafirowe, czasem śmiałe i śmiejące się — a czasem takie smutne — doprawdy, dziwny wypadek — (zamyśla się).

WYGRYCZ (wysoki, chudy, w długim starym paltocie, czapka z gwiazdką, twarz koścista, zżółkła, wyraz kwaśny — wchodzi głównem wejściem, zbliża się do Klary).

Klaro.

KLARA (jakby przebudzona).

Ach — to ty ojcze.

WYGRYCZ.

Cóżeś tak się przestraszyła — moje dziecko, o czemże tak myślałaś?...

KLARA (nerwowo).

Myślałam — myślałam — o kwiatach, które tak pięknie kwitną około naszego domu i ocieniają go w sposób tak malowniczy, że nawet zwraca uwagę na siebie. Przed chwilą rozmawiałam dość długo z sekretarzem księcia, panem Przyjemskim, który bardzo chwalił nasz domek.

WYGRYCZ (kwaśny).

Więc książe powrócił?...

KLARA.

Powrócił. Znasz go ojcze?

WYGRYCZ (j. w.)

Widziałem raz — dawno już — od kilku lat nie pokazał się tutaj. Jest tak możnym, posiada takie imie, że gdyby był pomiędzy nami, gdyby nas znał, gdyby wchodził w stan rzeczy i ludzi, każde jego słowo mogło by być poparciem, oświeceniem, każdy czas błogosławieństwem... Książę jednak woli bujać po świecie...