Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

smaku! Jaka gminna prostaczość słowa! Jakże wyraźnie uczuć się już tu daje powolne znikanie złotych i srebrnych wieków ludzkości, a nadciąganie żelaznego, owego żelaznego wieku, w którym wodna puchlina tak serca, jak wyobraźni, jak stylu zaszczytnem odznaczeniem być przestanie, a ludzkość pracować pocznie na to, aby módz nazywać prawdę, jakkolwiekby gorzką była — prawdą, a głupstwo, jakkolwiek różowe — głupstwem!
Tak, a przecież i dla obecnie piszących istnieją momenty, momenty w których na widok podnoszącego się przed nimi zadania, czują oni całą słabość, całą nicość swych sił przyrodzonych i radziby byli przyzwać sobie ku pomocy wszystkich mieszkańców starożytnego Helikonu, posiąść w pamięci swej wszystkie mitologie starożytne i inne, napełnić słownik swój wszystkiemi najwspanialszemi epitetami, metaforami i allegoryami, aby módz dokładnie określić wielkość opisywanego przedmiotu i w jaknajdostatniejszy sposób przedstawić go razem i polecić współczuciu przyszłej rzeszy czytelników.
Taki to właśnie moment przebywam, łaskawy czytelniku, rozpoczynając powieść tę, rozpoczynając ją z gorzkiem zwątpieniem o siłach mych,