jego związek mający, epizod którego tytuł, gdyby nie wstręt mój do wszelkich w ogólności długich i szumnych tytułów, brzmieć by powinien: O troskach i zgryzotach, które dotknęły dostojną rodzinę Hrabiów Czółno Don-Don, Pompalińskich.
O! były to troski i zgryzoty, o których z pewnością pojęcia nie masz ty, gminny wyrobniku, pochylający się od świtu do nocy nad twardą glebą, aby z niej dla spracowanego ciała twego i wybladłych ust twych dzieci, wydobyć odrobinę czarnego, łzami i potem oblanego pożywienia; nie macie o nich pojęcia i wy Matki czułe, spędzające noce bezsenne nad kolebkami dziatek waszych w trwodze o życie ich lub dolę, ani wy mężowie uczeni z krwawym znojem myśli goniący za promieniem prawdy, ani wy mężowie idei rzucający się w odmęt walk, za to coście uwielbili i ukochali sercem... Były to troski i zgryzoty godne najczulszych trenów, najżałośniejszych, najmelancholiczniejszych elegij... ja przecież nie posiadając z natury najlżejszej ku melancholii skłonności, a w dodatku i nie umiejąc wierszy pisać, przedstawię wam je czytelnicy w formie nie trenu, nie elegii lecz skromnej powiastki, którą chciałabym nawet uczynić jak najmniej smut-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.