szata hrabiny z poważnym szelestem sunęła po kobiercu okrywającym posadzkę galeryi, wielka brosza roboty weneckiej, przedstawiająca na okrągłym medalionie bazylikę świętego Piotra, zapięta u szyi, tonęła na wpół w puchu pajęczych śnieżnych koronek; takaż koronka niedbale zarzucona na czarny, mocno siwiejący warkocz, nadawała całemu strojowi pozór wytwornego, przedobiednego demi negligé.
Przeszedłszy galeryę obrazów i salę jadalną zawieszoną familijnemi portretami, śród których na niepośledniem miejscu figurowały dwie nieboszczki Pompalińskie, z domu Grandówny hiszpańskie, hr. Wiktorya znalazła się w pokoju, w którym u boku pana swego trzymając się, z francuzką gazetą w ręku, siedział ulubiony kamerdyner hr. Światosława. Człek o czarnym fraku i czarnej długiej brodzie, powstał śpiesznie na widok wchodzącej, z powagą złożył na stole numer Constitutionnela i postąpił naprzód, aby przed dostojnym gościem drzwi komnaty pana swego roztworzyć. Hrabina jednak zatrzymała się u drzwi, w przyległej bowiem komnacie usłyszała rozmawiające głosy.
— Qui est là? zapytała.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.