— Monsieur le comte Auguste Pompaliński et Mr l’abbé Lamkowski, brzmiała odpowiedź kamerdynera.
Hrabina niedbale skinęła głową, ale z pod spuszczonych powiek jej, strzelił promyk nagle ożywionych źrenic, a usta pąsowe jeszcze zarysowały wśród otaczających je drobniuchnych zmarszczek, ledwie dostrzegalny uśmiech zadowolenia. Uśmiech ten przecież zniknął z błyskawiczną szybkością, bo gdy kamerdyner roztworzył na oścież drzwi przyległego pokoju, dostojna dama miała już na twarzy zwykły sobie wyraz dumnej powagi, przysłonionej zlekka smętkiem i znużeniem. Pokój do którego weszła hr. Wiktorya, był nawpół gabinetem, nawpół salonem. Znajdowały się tam liczne kanapy i fotele adamaszkiem złotawego koloru obite, konsole marmurowe z wielkiemi źwierciadłami powyżej, u jednego z okien ogromne bióro, rozmiarami swemi i mnóstwem nagromadzonych na niem przyrządów piśmiennych i papierów przypominające przybytki ministeryalnych prac i rozmyślań, w jednym kącie posąg słynnego malarza jakiegoś, w drugim popiersie muzyka, a w trzecim olbrzymi figus wyrastający z marmurowego wazonu i tak wysoki a rozłożysty,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.