że szerokiemi liśćmi swemi okrywał znaczną część wyniosłego sufitu. Czwarty róg pokoju zajmował obszerny, bardzo misternie z marmuru i malachitu cyzelowany kominek, na gzemsach dźwigający dwie smukłe urny, wśród których, niby wśród wspomnień żałobnych, stał złocistemi ramami objęty portret panny Mars, słynnej niegdyś śpiewaczki francuzkiej, którą hr. Światosław w Paryżu znał i, w której jak szeptała kronika wielko światowa, szalenie się był kochał. Oprócz panny Mars, były tam na ścianach mnogie jeszcze wizerunki kobiet wsławionych talentem i wdziękami, lecz wszystkie one posiadały pozę i strój de la dérnière convenance, tak zresztą jak być powinno w ulubionej komnacie pana poważnego i poważnie, w towarzystwie rodziny i filantropii, żywot swój kończącego.
W tym tedy gabinecie czy salonie, znajdowało się w chwili wejścia hr. Wiktoryi trzech mężczyzn, niezmiernie różniących się ze sobą tak powierzchownością, jak tem co było na niej wyrytem. Przed kominkiem na którym palił się ogień dość szczupły, aby nie zakrawać na mieszczańską lub szlachecką zaburmaszystość i wesołość, siedział w głębokim, nizkim fotelu hr. Światosław, w luźne
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.