Trzecim w pokoju znajdującym się mężczyzną, był l’abbé Lamkowski, wysoki, szczupły, o rysach ściągłych, bardzo prawidłowych i łagodnych, którym brak wszelkiego zarostu nadawał pozór znacznie młodszy niż spodziewać się tego można było po kilku srebrnych niteczkach wijących się w bujnych, ciemnych kędziorach jego włosów. L’abbé, siedząc w pewnem od dwu braci oddaleniu, białą i bardzo piękną ręką przerzucał kartki albumu a spuszczone powieki jego podnosząc się w chwili wejścia hrabiny do pokoju, ukazały wielkie, ciemne źrenice, zamyślone i spokojne na powierzchni, z przytłumionym ogniem na dnie.
Na widok wchodzącej hr. Światosław poruszył się w swym fotelu, w zamiarze jakby powstania, ale ból i grube zwoje flaneli udaremniły poryw galanteryi, niewymaganej zresztą bynajmniej, bo hrabina przyspieszonym krokiem przesunąwszy przez pokój, stała już obok fotelu i w obie dłonie ujmując długą, chudą rękę szwagra, głosem pełnym miękkiej troskliwości mówiła:
— Bonjour! bonjour! comment donc ça-va-t-il? jakże się dziś czujesz, chere frère?
— Merci — odparł hrabia-szwagier ze słabym uśmiechem, comme toujours! jak zwykle.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/042
Ta strona została uwierzytelniona.