głosu hr. Augusta. To też hrabina najmniejszej zda się nie zwróciła uwagi na słowa szwagra. Wiadomem to zresztą już było całemu wielkiemu światu, że w niezbyt serdecznych zostawała ona stosunkach z hr. Augustem, którego gruba natura, szczególnie wstrętną wydawać się mnsiała delikatnym jej uczuciom i wzniosłym pojęciom. To też i teraz zwrócona całkiem do labbégo, z lekkiem westchnieniem mówić zaczęła:
— Oh oui! Mam wszelką nadzieję, że Mścisław przywiezie nam teraz z sobą najwyższe szczęście i najżywszą radość w postaci błogosławieństwa Ojca świętego, specyalnie rodzinie naszej udzielonego! Wybrane to dziecię! tak młody jeszcze, a tyle już w nim dumy szlachetnej, dbałości o honor imienia, wytrwałości w dobrych przedsięwzięciach! Wszak prawda, M. l’abbé, że mam prawo, tym razem tylko rozminąć się ze świętemi prawami pokory i jako matka Mścisława być dumną mojem dziecięciem?
Na wdzięczny, współżartobliwy uśmiech ostatnim słowom towarzyszący, l’abbé odpowiedział również uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.
— Pani hrabina masz bez zaprzeczenia prawo szczycenia się pięknem dziełem, któreś, wychowując hr. Mścisława dokonała.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.