Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

Hr. Światosław, grzebał przez chwilę w dogasających węglach złoconym haczykiem, potem rzekł:
— C’est selon. Dla publiczności, rozumiesz mię, dla motłochu, każdy człowiek zostający w naszej pozycyi majątkowej i posiadający takie stosunki, jakie my posiadamy, jest hrabią. Z tego więc punktu rzecz biorąc, jesteśmy bezsprzecznie hrabiami i to hrabiami najczystszej wody — nie mamy bowiem długów i od dwóch pokoleń już nie popełniliśmy żadnego mezaliansu. Z innej jednak strony — z tej... (tu wskazał na papier ze stemplem) urzędowej... nie posiadaliśmy nigdy i nie posiadamy żadnego tytułu.
Mścisław patrzył na stryja szeroko otwartemi oczami.
— Vous plaisantez, mon oncle!
— Przekonaj się!
— I stryj to mówi tak spokojnie!
Obwisłe kąty ust hr. Światosława podniosły się nieco, tworząc lekki, bardzo charakterystyczny uśmiech.
— Nie mam już lat 25-u jak ty, mon enfant.
Wyraz: mon enfant, wymówiony z naciskiem wstrząsnął do gruntu hr. Mieczysławem.