Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

żenie.. a ja... ja znowu... moi... jestem zbyt dumny, aby na podobne rzeczy nie zważać, aby z zimną krwią i bezczynnie oddawać siebie i rodzinę, do której mam zaszczyć należeć, na pastwę obmów i pośmiewiska gawiedzi!..
Kiedy hr. Mścisław przemawiał w ten sposób, przechadzając się szerokiemi krokami po pokoju, giestykulując energicznie i w uniesieniu swem tracąć zupełnie pamięć o odznaczającej go zazwyczaj dystynkcyi hr. Światosław wodził za nim wzrokiem, w którym nie odbijało się żadne inne uczucie prócz ciekawości uważnego i pojętnego badacza dusz ludzkich. Kiedy nakoniec młody hrabia umilkł na chwilę, lodowaty stryj jego wymówił zwolna:
— Wiesz co Mścisławie, ile razy widzę cię podobnie wzruszonym, myślę zawsze, że gniewasz się dla tego głównie, że znajdujesz w tem wielką przyjemność.
Mścisław stanął na środku pokoju, myślał chwilę nad słowami stryja, poczem uśmiechnął się niechętnie, szydersko nieco.
— Eh, bien, c’est vrai, mon oncle,! rzekł. Rzadko mi się co prawda wydarza, abym czuł że żyję. Gdy rozgiewam się doświadczam uczucia tego et