Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

— Peut-être: prince, uśmiechnął się l’abbé.
Hrabina z istotnem wzruszeniem przycisnęła białą dłoń do tej części jedwabnego stanika, pod którą śpiesznie teraz uderzało jej serce.
W przedpokojach, na wschodach, przed ozdobnem pałacowem wejściem, zapanował ruch wielki. Marszałek dworu, galonowany odźwierny, kamerdynerowie, lokaje śpieszyli z usługami przybywającemu panu.
Młody pan wysiadł z karety nie z taką żywością i fantazyą jakby się tego można było spodziewać po kimś, kto tak energicznie podróż daleką był przedsięwziął i cel jej, prawdopodobnie, z powodzeniem osiągnął. Przeciwnie, blady i wychudzony, hr. (czy może książę) Mścisław, miał pozór człowieka nie tyle znużonego podróżą, ile znudzonego wszystkiem i wszystkimi pod słońcem.
Pięknie wykrojone szare jego oczy patrzały do koła sennie jakoś i mglisto, kształtna, wysmukła postać sunęła naprzód zwolna bardzo i z ciężkością, jakby wstępowała na wschody.
— Czy hrabia mój stryj dziś przyjmuje? zapytał kamerdynera stryjowskiego, który także wyszedł był na jego spotkanie.