z jakiem ośmielam się jednego z Pompalińskich, a więc zapewne członka też opisywanej przezemnie dostojnej rodziny, przedstawić Wam bez tytułów, herbów i przydomków i nazwać, tout simplement, Pawłem Pompalińskim. Rzecz to w istocie podziwienia godna, niemniej przecież prawdą jest, że nowo pojawiająca się ta w powieści naszej osoba nie była ani hrabią, ani Czółnem, ani Don-Donem, ale poprostu, dla członków rodzimem Paul’em, albo Pawełkiem, a dla ludzi postronnych, tout simplement, Panem Pawłem. Powód do tego jakkolwiek smutny — wielce pospolity. Jak na rozłożystym odwiecznym dębie istnieją oprócz gałęzi i głównego pnia wyrastających i sutem listowiem okrytych, inne gałązki poboczne, drobne, ubożuchne, tak i na genealogicznem drzewie zajmującego nas tu rodu, poniżej głównych, wspaniale wybujałych i rozrosłych konarów, powyrastały i namnożyły się odrośla liczne, podrzędne, a przedstawiające sobą ów ród powszechnie znany, zadziwiająco zazwyczaj płodny, a nadzwyczaj uciemiężliwy, ród uboższych lub całkiem ubogich krewnych. Niestety! któż z wielkich tego świata nie miał nieszczęścia posiadać ubogich krewnych i po tysiąc razy w życiu nie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.