nieco głowę, a wskazując na list u stóp jej leżący, wyszeptać zdołała. Mr. le comte, liser ceçi! poczem wnet gdy słaba bo ludzka zawsze natura jej, nowemu uległa wstrząśnieniu, zakryła znowu twarz dłońmi i bardzo cicho wyjęczała.
— Kniks! Kniks! oh! c’est horrible! oh! malheureuse mère vue je suis! pardonnez moi Mr. l'abbé, mais c'est plus fort que moi! Oh! Kniks! Kniks!
Pawełek podjął z ziemi list upuszczony przez hrabinę i podał go hr. Światosławowi. Na twarzy ubogiego krewnego, jakkolwiek on to właśnie był tym, który przywiózł wieść jakąś fatalną, nie malowało się żadne przykre, oficyalnie choćby okazywane wzruszenie. Przeciwnie na ustach jego i w czarnych żywych oczach igrały swawolne i niepodobne znać do powstrzymania uśmieszki. Szczęściem nikt, jak się tego pewno ubogi krewny spodziewał, nie zwracał najlżejszej uwagi ani na jego osobę, ani na nieprzyzwoitą jej wesołość. Hr. Światosław podał list hr. Augustowi, mówiąc:
— Lisez, comte.
Comte podniósł papier bardzo blizko ku oczom i z niejaką trudnością wyczytywać począł głośno niezupełnie wyraźne i kształtne pismo hr. Cezarego.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.