— La belle affaire! córka waryata! A któż jest z domu jej matka? — O ile wiem: Skórkowska...
— Skórkowska! rozległ się po pokoju szept zbiorowy, przerażenia i obrzydzenia pełen i wszyscy jakby w nadmiarze już przykrych uczuć umilkli. Po dobrej minucie dopiero z za chusteczki, którą hrabina przysłaniała sobie wciąż twarz do szkarłatu już teraz zarumienioną, wypłynęło słabym nader głosem wymówione pytanie.
— Paul! a kto ją rodzi?
— Kogo, pani hrabino?
— Ah! cette... cette... Skórkowska?
— O tem, nie mogę już panią hrabinę uwiadomić, ginie to albowiem w pomrokach niepamięci i niewiadomości ludzkiej.
Tu już stanowczo i na długo umilkli wszyscy, a w pokoju słychać tylko było tłumione łkania hrabiny, ciężkie, gniewne sapania hr. Augusta i odgłos kroków szybko po pokoju, w nadzwyczajnem już wzburzeniu biegającego hr. Mścisława.
Nagle, młody hrabia przerwał burzliwą swą przechadzkę, stanął na środku pokoju i z błyskawicami w oczach, pełnym rozpaczliwego szyderstwa tonem, wymówił.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.