Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ce qu’ il parait, la bêtisse de mon frère va nous couter baucoup!
— Elle ne nous coutera rien du tous, bo małżeństwo to, do skutku nie przyjdzie! zabrzmiał w odpowiedź suchy, podniesiony nieco tym razem głos hr. Światosława.
Wszyscy obecni utkwili teraz oczy w twarz najstarszego członka rodziny, niby w gwiazdę nadziei, niby w ostateczną deskę ratunku.
Hr. Światosław miał na pozór twarz obojętną i dumną jak zwykle, ale tylko na pozór. Przy bliższem przyjrzeniu się możnaby dojrzeć, że tym razem była to tylko maska przemocą a w części i z nałogu utrzymywana, pod którą głucho wrzały gniewne, gorzkie uczucia. Przechylony na fotelu swym, ramieniem wsparty o jedną z bocznych jego poręczy, wpił on w twarz Pawełka przenikliwe, badawcze oczy i zwolna zapytał:
— Byłeś u pani jenerałowej?
— Byłem panie hrabio. Tam przecież mieszka siostra moja... chciałem ją widzieć...
— A Cezary? krótko zapytał znowu najstarszy z hrabiów?
— Hr. Cezary pojechał do jenerałowej, w skutek listu jej, w którym zapraszała go do siebie na obiad.