Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.

Opuściwszy pałac bogatego krewnego swego, Pawełek Pompaliński szybkim krokiem przebył kilka głównych ulic Warszawy, wszedł w jedną z uboższych dzielnic miasta tego i zatrzymał się przed wązką, wysoką, na brudno ceglasty kolor pomalowaną kamienicą. Gdy wchodził w bramę i raźnie wbiegał na cztero-piętrowe, wązkie, strasznie strome i dostatecznie brudne wschody, w ruchach jego i w wyrazie twarzy, znać było żywą radość, iż stawał u upragnionego widocznie celu swej wycieczki. Z uśmiechem niewyłączającym bynajmniej pewnego, acz przyjemnego wzruszenia, pociągnął za dzwonek u drzwi dość nizkich, obszarpanych i niezwiastujących bynajmniej aby za niemi znajdować się mogło siedlisko bogaczów i wielkich tego świata. Po zadzwonieniu nastąpiła dość długa pauza. Za nizkiemi drzwiami panowało milczenie. Pawełek niecier-