Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.

jego silnie przymocowaną była doreszty organizmu karkiem krótkim, grubym i czerwonym, Twarz jego o czole nizkiem i mocno rumianych policzkach, miała okrągłość księżyca i pulchność świeżo wypieczonej bułki, a całą ozdobą twarzy tej jak i całej niezbyt powabnej i idealnej postaci, był bujny wąs siwiejący i jasnobłękitne oczy, jak u dziecka przezroczyste, z miękkimi, dobrem, pomocy jakby i opieki wzywającem spojrzeniem. Otworzył nawpół drzwi i nie wychylając z za nich głowy, miękkim swym głosem i z przeciągłym akcentem zapytał:
— A co Adelciu? czy będą dziś kartofelki smażone?
— Kartofelki nie wiem czy będą, ale ja tu jestem, własnym już głosem odpowiedział Pawełek; zarazem wysunął się tuż przed oczy pana Wandalina, który naprzód drgnął lekko z przestrachu, potem jednak radośnie zawołał: Pawełek! i przed przybyłym w całej szerokości krótkie a pulchne ramiona swe roztworzył.
— Ja, ja to jestem we własnej mej osobie! odrzekł Pawełek, wchodząc do pierwszego, dość małego pokoju, który widocznie był sypialnią i zarazem kuchnią, stało w nim bowiem parę łó-