dość grubą męzką koszulę sporządzał; para fotografii w kształcie medalionów, w ładnie rzeźbione ramy oprawnych, a wiszących na ścianie nagiej, w miejscu obicia, szafranowo-żółtą farbą chropowato powleczonej. Pan Wandalin przecież izbę tę nazwawszy salouem, w skutek dawnego jakiegoś przyzwyczajenia zapewne i zaprosiwszy do niej gościa gestem prawdziwego gentlemena, któremu uprzejmość i dystynkcya układu w krew i naturę przeszła, zasiadł na jedynej znajdującej się w salonie twardej, a wązkiej kanapce i zapytanie swe powtórzył.
— Jesteś więc znowu w Warszawie?
— Jestem, ale wkrótce nie będę, dlatego pośpieszyłem odwiedzić szanownych państwa... gdzież jest pani Adela?
— Zaraz, zaraz nadejdzie! poszła tam, do sklepiku, kartofli kupić na obiad... Ot zachciało mi się dziś smażonych kartofli i wygadałem się z tem, nie chcąc jakoś, przed żoną... Żałowałem potem tego bo biedne żonisko, chcąc mi dogodzić, fatygować się musi... a Bóg tylko wie, jakie ona już i tak trudy i fatygi przenosi... zresztą i wydatek niepotrzebny, bo w naszem teraźniejszem położeniu jednej potrawy na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/099
Ta strona została uwierzytelniona.