tak nieznani jej krewni martwić mogli z powodu, że dwoje młodych kochających się ludzi, pobrać się ze sobą miało; mówiono potem trochę o Kwiecinie, dawnem, ślicznem siedlisku państwa Wandalinowstwa, około którego Pawełek przejeżdżał niedawno i wysiadł był nawet, aby przypatrzyć się z bliska miejscu pamiętnemu mu z wielu miłych w dzieciństwie i pierwszej młodości przebytych tam chwil i godzin. Rózia przypomniała sobie doskonale jak będąc jeszcze malutką, bawiła się z daleko starszym od siebie kuzynkiem Pawłem, w obszernym ogrodzie swych rodziców, gdzie było kilka szerokich alei cienistych i mnóstwo krętych, wązkich dróżek labirynt prawdziwy stanowiących, a wiodących ku cichemu wiecznie, nieruchomemu stawowi, z błękitką głębią i mnóstwem srebrnych rybek na dnie; jak jej kuzynek pomagał kiedyś rybki łowić na wędkę, a raz czółnem długo woził ją po stawie... Tu, p. Adela przerwała nić wspomnień Rózi i Pawełka, stawiąc na stole półmisek ze smażonemi kartoflami i mówiąc do męża:
— Otóż i potrawa którą dziś mieć chciałeś, Wandalinie. Jeźli nie będzie bardzo dobrą winien temu p. Paweł, który mi kartofle Bóg wie po jakiemu pokrajał...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.