ślećby można było doprawdy, że najzupełniej już zapomniała o tem, iż stała kiedyś na czele licznej włości i dostatnio a wytwornie urządzonego domu, że, co więcej, ani razu nie przyszło jej na pamięć owe tak zaszczytne jednak i chwały pełne wspomnienie o tem, że z domu była Pompalińska, a rodziła ją Wittowtówna córka Kasztelana, syna Wojewodzicowego... Bywają na świecie czasem wypadki zapomnień takich... choć rzadko! Wkrótce bardzo po obiedzie, p. Adela włożyła kapelusz i sukienną okrywkę, a patrząc na córkę która z owym złotym naparstkiem na palcu, szyła ojcu koszulę, rzekła:
— No, Róziu, chodź! odprowadzę cię do fabryki, a sama pójdę na lekcye!
— Czyż już pora? z żalem zapytał p. Wandalin.
— I wielka pora! Mam dziś jeszcze trzy godziny lekcyj, a Józi rekreacya za kwadrans się skończy...
Rózia, w mgnieniu oka gotowa była do wyjścia. P. Adela podała rękę na pożegnanie mężowi.
— Dowidzenia! O siódmej przyjdę dać ci herbaty... Potem zwróciła się do Pawełka.
— Odwiedzisz nas znowu kuzynie, jak będziesz kiedy w Warszawie, nieprawdzaż?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.