Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko co w mocy mojej będzie, uczynię... rzekł, postaram się... jeżeli zresztą nie u hrabiów, to gdzieindziej może... pojmuję pana... rozumiem doskonale... wszak i ja także...
Nie dokończył. Głęboki rumieniec okrył mu twarz całą aż po gęste pierścienie czarnych włosów. Wpatrzył się w ziemię i zamyślił długo jakoś, smutnie. Po chwili jednak zerwał się szybko z miejsca, jak człowiek którego pierś ścieśniona gwałtem świeżego powietrza zapotrzebowała i śpiesznie pożegnawszy p. Wandalina, zmierzał do drzwi.
U progu pochwycił go raz jeszcze za ramię p. Wandalin.
— Zlituj się, szepnął, jeżelibyś tam gdzie na szerokim świecie, od doktorów np. albo od doświadczonych ludzi posłyszał o jakiem lekarstwie... o jakim środku od zbytecznej otyłości... zapamiętaj go sobie i powiedz mi albo lepiej napisz... zbawcą moim będziesz! wstydu mię okropnego przynajmniej pozbawisz!
O ile Pawełek śpiesznie opuścił mieszkanie państwa Wandaliństwa, o tyle powoli schodził z czteropiętrowych wschodów kamienicy. Przy końcu drugiego piętra stanął nawet, wsparł się