— Czy on oszalał, ten Żorż, rozgniewany już nieco wymówił Mścisław; no, może zlituje się kiedy nademną i przyjdzie, a tymczasem Paul siadaj i opowiedz mi szczegółowiej nieco tę śmieszną historyę mego brata z tą… tą mademoiselle Trzaska. Chciałbym ją usłyszeć choćby dla tego, że zrobiłoby to mi może jakąś emocyą.
— Dobrze, odparł Pawełek siadając, opowiem ci hrabio-kuzynie tę historyę ze wszystkiemi szczegółami, ale jak wrócim z teatru.
— Z teatru? quelle idée! czy masz dziś ochotę przypatrywać się jakim spektaklom?
— Mam nadzieję, że będziemy im przypatrywali się obaj.
— Diantre! dałbym wiele temu, ktoby mię tu szczególniej w Warszawie, na spektakl jaki namówił.
— Ja też hrabiego nie namawiam wcale… sam tylko mam wielką ochotę pojść do teatru i jeżeli nie pójdę z tobą hrabio do loży abonowanej przez hrabinę, kupię sobie bilet na paradyz a w teatrze dziś będę.
Hr. Mścisław przypodniósł się na szezlągu.
— Na paradyz? ty na paradyzie! Kuzyn nasz i wychowaniec mojej matki? co za myśl!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.