Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie są to żadne żarty, hrabio-kuzynie i daję ci słowo człowieka o tyle przynajmniej uczciwego, że nikogo nigdy nie okradł i nie zabił, że gdybym tylko posiadał środki dla terminowania w rzemiośle potrzebne, zostałbym krawcem, szewcem, kowalem kimkolwiek, byleby tylko módz...
Tu zatrzymał się, coś mu w piersi jękło i głos urwało.
— Byleby co? eh bien! fiis donc! byleby co?
— Byleby, spokojniej już i bardzo stanowczo dokończył Pawełek, byleby mieć kiedykolwiek kęs chleba własny, własną choćby jedną godzinę czasu i cokolwiek, cokolwiek do podzielenia się z tymi, którzy cierpią niewinnie...
Pomimo głębokiego zmroku zalegającego pokój, widać było jak oczy Pawełka błysnęły przy ostatnich wyrazach gorącem, bolesnem uczuciem, a usta jego zacięły się niby pod wpływem gorzkiej a natarczywej myśli jakiejś. Hr. Mścisław przypatrywał mu się zblizka.
— Diantre! wyrzekł, wyglądasz tak jakbyś nie żartował wcale...
— Ręczę też hrabiemu, że nie żartuję, ale postanawiam solennie zaprowadzić w życiu mem